Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ręcz krzesła, na którem Laridon spał już w najlepsze.
Laridon obudził się nagle i zapytał gniewnie:
— Czego pan chcesz odemnie?
— Weź pan pióro do ręki i pisz!
— Co takiego?
— To, co panu podyktuję.
— Nie dajesz mi pan ani chwilki spokoju. Czy nie możesz pan użyć do pisania kogo innego?
Rodille wzruszył ramionami.
— Pisz bratku, co ci każę, a spiesz się. Radzę ci to bardzo. Już mi się sprzykrzyło karmić darmozjada i łatwo mógłbym cię odprawić dziękując za usługi.
— Pan obchodzisz się ze mną jak ze służącym, a to mi się wcale nie podoba.
— Obchodzę się z panem tak, jak potrzeba i powinieneś być z tego zadowolony.
— Ależ ja tu jestem u siebie w domu, ja jestem właścicielem biura!
— Zapomniałeś o piśmie, które dowodzi jasno i niezbicie, że to ja właściwie kupiłem tę kancelaryą i że pan niczem innem nie jesteś, jeno moim zastępcą, którego w każdej chwili oddalić mogę. Bądźże pan zatem posłuszny moim rozkazom. Mniejsza o to, czy je spełniasz jako sekretarz, albo jako służący.

III.

Laridon był posłuszny. Wziął pióro ze stołu, zamaczał i choć z niechęcią gotów był do pisania.
— Cóż mam pisać? Już dawno jestem gotów!