Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Tłumacz się pan jaśniej, nie mam dużo czasu do mówienia.
— Mój Boże, rzecz całkiem prosta, pieniądze znikają, a zresztą jeden luidor podobny bo drugiego, tak samo i suknie, dlatego radzę panu nie pytać się nawet o nie u handlarzy. Lecz inaczej ze wspomnioną książką, którą łatwo można poznać po jej opisaniu.
— Bardzo łatwo, bardzo, po czarnej oprawie srebrnych klamrach, po złoconym herbie — nie można się omylić.
— Bardzo jest prawdopodobnem, że za kilka dni sprzeda złodziej tę książkę u antykwarza za kilka sous; nie zachowa on jej aby studyować wzniosłe nauki.
— Rozumiem; pan masz słuszność! To oddaje mi życie! — zawołał zakochany — biegnę natychmiast, aby przeglądnąć wszystkie sklepy.
— Niepotrzeba!
— Jak to?
— Ponieważ to, co pan chcesz uczynić jest gorszem od tego, co ja zrobię.
— Powiedz mi więc pan przynajmniej.
— Co ja zrobię? Całkiem prosta rzecz. Znam jednego z policyi, ten już to załatwi. Pójdę do niego jeszcze przed obiadem, opowiem co się stało, a on zarządzi poszukiwania, a jeżeli stary szpargał jest w Paryżu, to w przeciągu trzech dni będzie w pańskich rękach.