Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w przeciągu dwu dni dam panu jeszcze ośmdziesiąt tysięcy franków.
— O tem nie myślę; w tej chwili zajmuje mię zupełnie inna sprawa.
— Jakaż?
— Od dłuższego czasu szukasz pan napróżno spadkobierców owego André Bernard.
Rodille przeląkł się i pomyślał niespokojny:
— Czyż on wątpi o czem?
Nie dał jednakowoż poznać tego po sobie i rzekł najobojętniej:
— W istocie długo już szukam i pan wiesz ile trudu sobie zadawałem; masz pan może przypadkiem lepsze skutki?
— Nazywasz pan to przypadkiem, i słusznie, gdyż on to jest, który mi dozwolił zrobić bardzo ważne odkrycie.
— Masz pan więc ślady?
— Tak jest.
— Znalazłeś pan jakiego krewnego?
— Przynajmniej jedną Bernard.
— Jakże to być może, że się ten Bernard na moje ogłoszenia w dziennikach nie zgłosił?
— Bardzo łatwo wytłómaczyć. Chodzi tu o młode dziewczę, sierotę, która żyje całkiem ukryta.
— Młode dziewczę, mówisz pan, nazywa się Bernard?
— Nie, jej matka tak się nazywała, jej imię jest Vaubaron.
Rodille był bliski omdlenia, jasny rumieniec okrył jego twarz, lecz na swe szczęście stał w cieniu