Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

weł posłyszał lekkie stąpanie i ujrzał niewyraźną postać do niego się zbliżającą.
— Blanko — szeptał Paweł — Blanko, czy to pani?
— Ja jestem, — brzmiała odpowiedź.
— Pomimo ciemności spotkały się dłonie kochanków, i córka Vaubarona usiadła na ławce obok Pawła.
— Mówiłeś mi pan dzisiaj, mój przyjacielu, że masz mi udzielić ważną nowinę — mówiła Blanka przerywając chwilowe milczenie.
— O tak, wielką i szczęśliwą, droga Blanko.
— Rozciekawiasz mię pan. — Mówiłem pani, że czuję dla niej taki wewnętrzny pociąg, jak brat ku siostrze. Przypominasz to sobie pani?
— Czy sobie przypominam? I pan możesz o to pytać. Czy się zapomina o tem, co jest najdroższem na świecie?
— A więc gdy to pani mówiłem, okłamywałem panią i siebie.
— Co pan mówi? — zawołało młode dziewczę przerażone. — Pan mię okłamałeś, pan mię więc nie kochasz?
— Nie, nie. Blanko, nie kocham panią jak brat, lecz stokroć razy więcej!
— Więc pan mię kochasz jeszcze?
— Ach kocham tak, jak tylko można duszą i ciałem, jak można kochać tylko tę, którą się obiera za towarzyszkę życia, jak tę, która ma dzielić wesela i rozkosze i łzy, krótko, całe moje życie. Tak, ja kocham panią, lecz nie jak brat ale jak kocha-