Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

płacze. Oblicze jej było blade, oczy poczerwieniałe a lica zwilżone świeżemi łzami.
Nieszczęśliwa zapewne długo płakała.

XXI.

— O moja pani! — zawołał Paweł — więcej jak pani obawiam się rozłączenia. Gdym się dowiedział żeś się pani przeprowadziła, nie wiedziałem wcale dokąd i byłem bliskim szaleństwa.
— Zdaje mi się, doktor ma ważne przyczyny w ukrywaniu naszego pobytu — odpowiedziała Blanka.
— Czy on wie, że pan tu jesteś?
— Tak jest; mówiłem z nim właśnie. — Przy tych słowach popatrzył w górę i zdawało mu się, że w oknie pierwszego piętra ujrzał bladą, ponurą twarz Hornera. Strach go objął.
— Jeżeli mię doktor zobaczy przy Blance — mówił do siebie — to wszystko stracone, on przeczuwa moją miłość, on mi nie dowierza, i ten dom będzie dla mnie na zawsze zamknięty.
— Blanko — rzekł żywo, lecz cicho. — Doktor patrzy z okna na drzewa, które nas otaczają; muszę się natychmiast oddalić, chociaż mam pani jeszcze wiele do powiedzenia. Czy możesz pani przyjść wieczór do ogrodu?
— Zapewne. Nikt się tu o mnie nie troszczy; nie trzymają mnie w zamknięciu.
— Więc bądź pani o dziewiątej wieczór na tem samem miejscu. Nie będę zwlekał przyjść tutaj.
— Przyrzekam czekać na pana. Lecz jakże wejdziesz tu pan bez wiedzy doktora?