Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

słyszeć głos tego, który mi zawsze uchodził, bym go znowu poznał, skoro się ku mnie zbliży.
Około dziesiątej godziny z rana przetrzęsła straż razem z chłopami okolicę, ale bez oczekiwanego skutku, przyjęto zatem za pewnik, że morderca nie opuścił Francyi.
Na drodze ku Paryżowi znaleziono w biały dzień młodego, ostrogami pokaleczonego konia, którego z pobliskiej okolicy z pastwiska wzięto. Zbieg jak widać nie przebierał w środkach służących mu do przyspieszenia szalenie biegnącego rumaka, którego dostał w swe ręce, aby przybyć do Paryża, gdzie go policya najskrzętniej poszukiwać musiała.
Około południa przybyli prokurator i sędzia śledczy z Havru, aby zbadać istotę mordu, którego dopełnił nieznajomy na nieznajomym a mianowicie wśród takich osobliwszych okoliczności, iż można przyjąć, jakoby padły ofierze śmierci również był takim nikczemnikiem jak i sam morderca.
— Na wszelki sposób — rzekł sędzia śledczy, przeglądnąwszy papiery Rodillego i Laridona — są te paszporty fałszywe i nie mogą być uważane za punkt oparcia, a pierwszem zadaniem sądu jest dobrze zbadać pierwej osobistość zmarłego, a potem stosownie do tego wnioskować o mordercy. Ale cóż tu robić? Zmarły podróżował tylko po naszym kraju, a także i ciało wkrótce zupełnie się zepsuje. Czy pan prokurator nie jest tego zdania, aby przywołać rysownika i odportretować umarłego?
Zapytany chciał właśnie odpowiedzieć, gdy tym-