Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czasem przystąpił podróżny i rzekł:
— Ja przyjmę na się tę robotę, moi panowie i ręczę że jestem gotów doręczyć wam najwierniejsze podobieństwo tego obrazu.
— Pan jesteś artystą? — zapytał prokurator.
— Artystą!
— Nie śmię chełpić się tym zaszczytem, ale jestem w stanie zdjąć najwierniejszą kopię.
— Więc dobrze, przyjmuję pański wniosek. Masz pan kredę, farby, papier, w ogóle wszystko, co panu potrzeba?
— Tego wszystkiego nie potrzebuję, tylko wosku a ten mam zawsze przy sobie.
— Bierz się więc pan zaraz do roboty, ciekaw jestem co to z tego będzie.
— Do usług pańskich!
Zaraz sięgnął obcy do swej torby po przybory i kawałki różnobarwnego wosku.
— Panie prokuratorze, rozpoczynam więc moją robotę, proszę tylko rozkazać, by żaden z ciekawych tutaj nie wchodził.
Zaraz postawiono żandarma przed drzwiami z nakazem by nikogo nie wpuszczał. Obcy usiadł koło umarłego i rozpoczął swoje dzieło.
Wystarczyło dwie godziny, aby zbudować figurę kilka cali wysoką. Oblicze umarłego było oddane jak najwierniej. W obec tak prędko zbudowanej figury, w obec talentu i w obec pewnej a zręcznej ręki rzeźbiarza oświadczył prokurator głośno swoje zdziwienie.
— Panie — rzekł on z natchnieniem. — Nikt nie jest godniejszym pięknego tytułu artysty od