Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

niasz. Tak jest, zwołaj tylko sąd, powiedz, żem rozbił twą kasę i żem ciebie okradł, uczyń to, ale bacz, na co się odważasz; ja jestem złodziejem, niech i tak będzie, nie przeczę tego, ale moje ręce nie zbroczone jeszcze krwią. Przyjdzie czas, że i ja będę mógł usta otworzyć i przemówić, a wtedy wykażę, żeś ty złodziejem, żeś rabusiem i mordercą!
— Mordercą! Ja? I ty się ważysz!... krzyczał roswścieklony Rodille.
— Tak jest! sprawco podwójnego morderstwa na ulicy Pas-de-la-Mule!
Zaledwie wymówił te słowa, a już żałował za nie, albowiem oblicze jego przeciwnika przyjęło okropny wyraz; nie mogąc dłużej nad sobą zapanować, począł mruczeć:
— Ty wiesz za wiele! Tyś wypowiedział na się wyrok śmierci!
Zarazem przyłożył pistolet do piersi Laridona, który wszelkich sił używał, by rzucić się na nieprzyjaciela i rozbroić go. Okropna ta walka trwała zaledwie sekundę, albowiem Laridon podczas pasowania się, ruszył za cyngiel. Pistolet wypalił i roztrzaskał mu głowę.
— Teraz w nogi — pomyślał Rodille — ale gdzie schował pieniądze?...
Podróżny nie zapomniał z tej całej rozmowy ani słówka. W miarę tego jak się ona wzmagała, strach i zgroza przejęły go i malowały się wyraźnie na jego obliczu, które coraz to więcej bladło. Skoro wymówił Laridon te straszne słowa — sprawco podwójnego morderstwa na ulicy Pas-de-la--