Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dziła go uszy rozdzierająca muzyka, której trąby, cymbały i chińskie dzwonki tuż przy jego uszach zabrzmiały.
Ta prawdziwie kocia muzyka sprawiła, że się obudził i podniósł głowę.
Znajdywał on się teraz na Boulevard du Temple naprzeciwko gabinetu z woskowemi figurami do pana Kurcyusza należącego.
Duszność ścisnęła mu piersi.
Wspomnienie ostatniego z Blanką przeżytego dnia obudziło się w nim. Przypomniał sobie teraz zdziwienie dziewczęcia na widok figur woskowych i tych wszystkich cudów, jakie w gabinecie można było oglądać. Przypomniał sobie także rozmowę z dyrektorem tego zakładu i nadzieje, które w czasie tej rozmowy w jego duszy powstały. Przypomniał sobie wreszcie odwidziny w małym domku niemieckiego doktora i magnetyczny sen, w którym pogrążona mała Blanka tak dziwną, niepojętą rolę odegrała.
Nagle Vaubaron zadrżał i uderzył się ręką po czole. Równocześnie na jego twarzy odbił się wyraz radości. Jasny promień rozświecił ciemności jego ducha.
— Doktor Horner i jasnowidząca — mówił do samego siebie. — O dlaczego zaraz na to nie wpadłem. Co za głupiec ze mnie, gdy tak długo nadaremnie szukałem a nie poszedłem odwidzić tych ludzi, aby ich zapytać. Dla nich nie masz żadnej tajemnicy. To co chcę wiedzieć, oni wiedzą także. Zapytam się jasnowidzącej, gdzie jest moja Blanka