Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sposób sprzeciwić się nie mógł. Zresztą sposobność wydała mu się lepszą, niżby to kiedykolwiek po raz drugi zdarzyć się mogło; mechanik obrócił się nagle, rzucił idącego za nim żandarma na ziemię nie uczyniwszy mu przecież żadnej szkody i z podziwienia godną szybkością zbiegł potem po wschodach na dół. Gdy był na dole, miał przed sobą trzy drogi. Wybrał jedne z nich i przypadek sprzyjał mu. Po kilku sekundach dostał się do wielkiej sali w przyziemiu a potem opuścił budynek sądowy pierwej, zanim żandarmi, którzy dla ciężkiego obuwia i takiegoż ubrania nie dość szybko pospieszyć mogli, byli w stanie odkryć drogę jego ucieczki i skutecznie straż więzienną zaalarmować.
Dostawszy się raz na ulicę, Vaubaron mógł się uważać za ocalonego. Nie tracąc czasu pospieszył i zgubił się rychło w labiryncie wąskich uliczek dzielnicy Cite. Był teraz wolny! Ubranie jego, jakkolwiek bardzo skromne lecz czysto utrzymane nie zwracało na niego niczyjej uwagi. Był jeszcze w posiadaniu większej części od obrońcy otrzymanych pieniędzy. Jeźli mu szczęście posłuży, to przez długi czas przed poszukiwaniami policyi będzie mógł uchodzić.
Naprzód szedł przez pięć lub sześć minut sporym krokiem, lecz zawsze tak, że to nie mogło być nikomu podejrzanem, a potem zwolnił kroku i zrobił zwrot. Przestrzeń z tyłu za nim była wolną, jak daleko mógł okiem sięgnąć. Vaubaron zboczył w uliczkę. Teraz pospieszył znowu jak mógł najprędzej, a zmieniając często kierunek dostał się, na