Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

że pan liczysz na dziecię, aby mieć ztąd wielkie dochody?
— Całkiem naturalnie, bo czyż inaczej ryzykowałbym tak znaczną sumę dziesięciu tysięcy franków?
— Przyznaję, jednakowoż suma, która panu, panie doktorze, tak znaczną być się wydaje, jest mojem zdaniem bardzo małą w porównaniu z zyskami, jakie z tego interesu ciągnąć możesz.
— Ja raz postanowionej sumy podnieść nie mogę, bo muszę na jej zapłacenie wszystkich użyć zasobów, jakie posiadam.
— Daruj pan, lecz ja temu wcale wiary nie daję. Pan jesteś bardzo bogaty, mój panie doktorze i masz zresztą kredyt na miejscu. Mimo tego przecież chcę wziąć pańskie żarty za prawdę i chcę przyjąć na razie umówione dziesięć tysięcy franków.
— A czegóż pan zażądasz po tem?
— Potem chcę być pańskim wspólnikiem i mieć udział w dochodach.
Horner aż podskoczył do góry i krzyknął:
— Czy pan mówisz seryo?
— Czyż wyglądam na żartownisia?
— Czy nie możnaby wiedzieć, do jakiej części udziałowej miałbyś pan pretensyą?
— Chcę sobie słusznie postąpić i zamiast połowy, której bym mógł żądać, chciąłbym mieć tylko jedną trzecią.
— Trzecią część! zawołał magnetyzer i począł ruszać ramionami na sposób skrzydłowego telegrafu.
— Nie prawda, że zdziwiła pana moja skromność w żądaniu?