Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Co pan sobie myślisz?
— Rozmaitości kochany panie doktorze.
— Na pański wniosek wcale się nie zgadzam!
— Czy to jest pańskie ostatnie słowo?
— Tak i sto razy panu powiem, że tak! Możesz pan pójść z dziewczyną na spacer i bierz pana dyabli razem z nią. Myślałem, że mnie pan znasz lepiej. W mojem ręku ta dziewczyna jest kapitałem ale tylko przez mój talent, moje zatrudnienie i znajomości, lecz u pana może być tylko niepotrzebnym ciężarem.
Rodille parsknął śmiechem.
— Mój kochany panie doktorze, pomagasz mi do pozbycia się wahania w decyzyi, znasz pan przecież moją delikatność. Powiem panu zatem, że daleki jestem myśli, jakoby dziecię, jak pan sądzisz, nie mogło mieć dla mnie wartości, przeciwnie, jestem przekonany, że będzie ono dla mnie źródłem znakomitych dochodów, i jeźli pan nie przyjmujesz mojego wniosku co do utworzenia spółki, to możesz śmiało podpisać własny upadek.
Fryderyk Horner spojrzał na mówiącego z największem zdziwieniem.
— Uważam panie doktorze, że pan mnie jeszcze zawsze nie pojmuje i oczekuje z niecierpliwością bliższego wynurzenia się. Dowiedz się zatem człowiecze bez mózgu i władzy pojmywania, że postanowiłem dziś rano zawrzeć układ z pewnym ubogim ale bardzo zdolnym lekarzem bez pacyentów, na podstawie którego odda mi do użytku swe na-