Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zwisko i osobę za 100 talarów miesięcznego wynagrodzenia.
— I cóż z nim do dyabła myślisz poczynać?
— Więc jeszcze nawet teraz niczego się nie domyślasz?
— Niczego wcale, muszę to wyznać.
— To szczególne, zwykle pojmujesz daleko łatwiej. Powiem panu zatem, że tego lekarza i małą umieszczę w pysznie urządzonem mieszkaniu, na pierwszem piątrze domu w ulicy Montlanc albo na Boulevard Montmartre, ogłoszę potem w całym Paryżu magnetyczne konzultacye, które jak się spodziewam o wiele lepiej się powiodą niż pańskie a przecież mimo tego tylko 10 franków zamiast jednego luidora kosztować będą. Teraz rozważ pan, kochany panie doktorze, ile panu pacyentów przy tej konkurencyi z końcem miesiąca jeszcze pozostanie.
— Pan to chcesz uczynić — mruczał doktor z tropu zbity — a ja myślałem, że mogę liczyć na pana!
— I ja też nigdy pana nie zawiodłem.
— Jeźli pan mnie opuścisz, jestem zgubiony!
— Zapewne, lecz kto winien temu? Czy pan zawsze jeszcze na mój wniosek zgodzić się nie możesz?
— Byłem ślepym i głupim.
— A teraz?
— O teraz już odzyskałem moich pięć zdrowych zmysłów i mam oczy otwarte.
— To znaczy, że uważasz dobrze na szczęście, którego przed kilkoma minutami przyjąć nie chciałeś.