Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Rodille, mój drogi Rodille, prawdą jest, że cię ubóstwiam. Zostań więc moim przyjacielem, spólnikiem, mojem drugiem Ja.
— No jestem dostatecznie wspaniałomyślnym i nie chcę szukać szczęścia bez ciebie. Jednakowoż pańskie ociąganie się i zapoznawanie mojej osoby zmusza mnie do małej zmiany postawionego wniosku. Nie zadowolę się teraz trzecią częścią dochodu, jak przedtem, lecz żądam połowy.
Doktor westchnął i klął z całego serca obecnemu swemu przyjacielowi i przyszłemu spólnikowi, lecz nie pozostawało mu teraz nic, jak tylko zgodzić się.
— Przyjmuję — rzekł, musząc się do uśmiechu — dostaniesz pan połowę dochodu.
— Przyznasz mi to pan pisemnie.
— Nie inaczej.
— Każdego wieczora nastąpi podział.
— Niech się stanie zadość pańskiemu życzeniu, choć z przykrością wyznać muszę, że to wygląda na ubliżające niedowierzanie.
— Nie jest to w żadnym razie niedowierzaniem — odpowiedział Rodille — i dzieje się tylko w obopólnym naszym interesie, co pana nie może obrazić. Możemy zatem kontrakt spisać, a ułożywszy każdy punkt jasno i dokładnie podpiszemy i zapieczętujemy.
— Jestem gotów — rzekł doktor.
Po tej rozmowie nie stracili obydwaj łotry ani chwili czasu, lecz czemprędzej zawarli układ pisemny tyczący się szczególnej spółki, jaka zapewne jeszcze nigdy zawarta nie była.