Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.


III.

Rodille opuścił Boulevard du Temple uśmiechnięty i pełen radości z powodu właśnie zawartego układu.
Nie chcemy się wdawać w cały podział czasu, w którym zatrudnienia tego dnia załatwiał i powiemy tylko, że z nadejściem nocy udał się do Neuilly obficie zaopatrzony w zapasy żywności, łakoci i kilka dziecinnych sukienek o żywych barwach. Niósł on także mnóstwo drogich zabawek, między któremi znajdywała się niezwyczajnie piękna lalka.
Wszystko to wpakował wreszcie do dorożki i pojechał na to samo miejsce, gdzie wczorajszego wieczora woźnicy zapłacił a potem z dzieweczką na ręce do owego dobrze nam znajomego domku się udał.
Wieczór był parny i duszny. Ani jedna gwiazdka nie świeciła na niebie, a rzadko rozmieszczone latarnie zdawały się tylko pomnażać ciemności, czyniąc je lepiej widzialnemi.
Jak zwykle zatrzymał się Rodille przez kilka chwil przed drzwiami domu i zanim otworzył badał wzrokiem otoczenie, chcąc się upewnić, że w tem odległem miejscu sam się znajduje. Bacząc nie spostrzegł i nie posłyszał niczego. Tylko z daleka dolatywał turkot wozów od kurzem okrytej ulicy na Champs-Elisée.
Zadowolony z tego bandyta otworzył drzwi i wszedł do domu.
Jednego przecież nie zauważał, a mianowicie za grubym pniem starego klonu ukrytego człowieka,