Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wchodzącego — czy pan jeszcze obstajesz przy niewinności swego klienta? Do udowodnienia jego zbrodni brakowało jeszcze jednego, głównego dowodu wedle naszego przekonania, i dowód ten jest nam teraz dany.
— O jakim dowodzie pan mówisz? — rzekł prawnik cichym głosem — cóż zaszło takiego?
— Jan Vaubaron umknął właśnie. Czy pan o tem jeszcze nie wiedziałeś? Będąc dalekim tego, aby mógł sprawę objaśnić, uciekł z więzienia. Był on tak mało o sprawiedliwości swojej przekonanym, że dał nogom znać w chwili, kiedy śledztwo na nowo rozpoczęte być miało. Cóż pan na to, jaką pan na to możesz dać odpowiedź?
— Na to nie mam nic do powiedzenia. Ten nieszczęśliwy samowolnie poszukał własnej zguby, czego wcale pojąć nie mogę. Jego największy nieprzyjaciel nie mógłby mu do tego doradzać. Niezawodnie zostanie pochwycony i nazad sprowadzony, a wtenczas położenie jego będzie prawdziwie rozpaczliwie. To wszystko atoli nie zmienia mego przekonania. Mogę przypuścić, że Vaubaron postradał zmysły, lecz żeby był w istocie winnym, tego nigdy przypuścić nie mogę.
Sędzia śledczy opuścił głowę, myślał i milczał.
— Cóż ja w przyszłości będę mógł zrobić — rzekł smutnie po niejakiej chwili.
— Moje dotychczas niespokojne sumienie uspokoiło się zupełnie. Byłem gotów z niezmordowaną gorliwością obowiązkom moim zadość uczynić, chciałem bądź kłamstwo, bądź prawdę wykryć konie-