Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wreszcie zapytał mechanik:
— Mój drogi obrońco, powiedz mi, w którem więzieniu mam przebyć tę trzymiesięczną odwłokę?
— Prawdopodobnie w tem, w którem się teraz znajdujesz.
— Czy mogę się spodziewać, że się nie zetknę ze złoczyńcami, którymi gardzę, a którzy by myśleli jakobym do nich należał?
— Niczego łatwiej uniknąć nie można jak tego. Za małem wynagrodzeniem masz pan prawo żądania osobnej kaźni.
— Potrzeba zapłacić pistol, nieprawdaż?
— Tak jest, a ponieważ pan — dodał bojaźliwie adwokat spuściwszy w dół oczy, — bez wątpienia tej sumy nie posiadasz, więc zrób mi tę przyjemność i nie odmawiaj.
Rzekłszy to prawnik wsunął oskarżonemu do ręki kilka w papier zwiniętych złotówek, w które się z umysłu zaopatrzył.
Wybladłe lice Vaubarona pokryło się rumieńcem i naprzód miał zamiar ofiary nie przyjąć, lecz rychło stłumił w sobie uczucie dumy, która nie była na miejscu, pochwycił podaną sobie rękę i rzekł wzruszony:
— Niechże i tak będzie, kochany panie, przyjmuję. Cóż zresztą może znaczyć jedno dobrodziejstwo mniej lub więcej, ja przecież nigdy nie będę mógł odwdzięczyć tego, co dla mnie uczyniłeś. Mogę pana tylko błogosławić a pan Bóg niechaj pana za mnie wynagrodzi.
— Nie mówmy już o tem ani słowa więcej,