Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

już teraz, jestem tego pewny, zajaśniało wam światło prawdy i obłęd znikł jak mgła pierzcha promieniami wschodzącego słońca olśniona.
Po tym wstępie prokurator przystąpił do rzeczy i ostrzem słownej broni natarł na obronę młodego adwokata.
Gdy się z zadania wywiązał, ostatnie słowa wyrzekł, wszystkie w akcie oskarżenia umieszczone punkty, tak szczęśliwie przez obrońcę zwalone, odzyskały na nowo dawniejsze znaczenie i zdawały się być wcale niewzruszonemi.
Gdy prokurator umilkł, panowało w całej sali przez kilka sekund głębokie milczenie. Ciszę tę przerwało głuche, do śmiertelnego podobne westchnienie.
Oczy wszystkich zwróciły się na Vaubarona. Nieszczęśliwy schwycił się obiema rękami poręczy, oddzielającej miejsce dla oskarżonych przeznaczone od reszty sali. Konwulsyjne drganie wzruszało jego całem ciałem, oblicze zbielało i zalało się śmiertelnym potem, słowem był podobny do konającego.
Przed chwilą odzyskał nadzieję i radość napełniła jego serce po przemówieniu obrońcy, lecz teraz uczuł, że to było tylko chwilowe omamienie. Spodziewał się uniewinnienia, wolności, a teraz spadł ze szczytu swych marzeń i pogrążył się ponownie w ciemności, w której tak długo wzdychał daremnie. Było to zawiele na człowieka, który tak licznych doznał doświadczeń. Brakło mu sił duszy i ciała, i byłby runął na ziemię, gdyby omdlałe ręce nie znalazły były w poręczy punktu oparcia.