Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A to dobrze — rzekł zacierając z radości ręce — no! ma teraz dosyć na całą dobę.
Potem zbliżywszy się do ofiary, mówił dalej:
— Wreszcie nie ma potrzeby, aby na tem krześle noc przepędziła.
Rzekłszy to, wziął Blankę na ręce, zaniósł ją do łoża i położył. Potem ściągnął dziewczynce trzewiczki, aby ulżyć jej zgrabnym, małym nóżkom.
Załatwiwszy to, wziął świecę ze stołu i otworzył drzwi do małego pokoiku, gdzie na podłodze leżał materac. Rzuciwszy się nań w ubraniu, zasnął prawie w tejże samej chwili. Widocznie spoczynek był mu wcale potrzebny.
Gdy się obudził, już było późno rano.
Wstawszy poprawił na sobie zmięte suknie i uporządkował sobie włosy palcami. Potem udał się natychmiast do Blanki, którą zastał jeszcze śpiącą. Ująwszy ją za bezwładną rękę, przekonał się, że stan uśpienia jeszcze długo potrwa. Wreszcie opuścił pokój i dom, opatrzywszy starannie wszystkie zamki, ażali dobrze zamknięte.
Na ulicy de l’Etoile wsiadł do dorożki i kazał się zawieźć na ulicę Radziwiłłowską.

II.

W znajomem pomieszkaniu na onej ulicy zmienił Rodille suknie i twarz i przeistoczywszy się w rzeczywistego Rodilla udał się na Boulevard du Temple i wstąpił do domu magnetyzera.
— No! cóż słychać? — zapytał Horner zaraz na wstępie.