Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

apetytu nie miała, ba nawet przed kilkoma minutami rzeczywiście głodu nie uczuwała i najmniej myślała co jeść, teraz atoli widok żywności sprawił, że uczuła najgwałtowniejszą potrzebę pożywienia się.
Najapetytniejsze przysmaki stały przed nią i pociągały ku sobie jej oczy podobnie magnesowi, który żelazo przyciąga.
Po kilku minutach zbliżyła się do stołu i jadła z chciwością. Potem chwyciła za flaszkę, a nie mając kieliszka, przytknęła ją do ust i piła z rozkoszą słodkie wino, które Rodille zostawił.
Sama teraz przyznała, że obcy jej człowiek nie przesadził, lecz zostawił jej tak pyszny napój, jakiego jeszcze nigdy nie piła, a który teraz dobroczynne ciepło w żyły wlewał.
Flaszeczka była jeszcze do dwóch trzecich części napełniona. Blanka piła ponownie, lecz rychło opanowała ją niepokonana senność, nogi jej poczęły się chwiać i zaledwie zdołały ciężar ciała utrzymać. Z trudnością zbliżyła się do wygodnego fotelu a padłszy nań usnęła i spała jak zabita.
Zresztą nie było tu żadnego niebezpieczeństwa.
Rysy dziecięcia pozostały łagodnemi i pogodnemi i wyrażały najzupełniejszy, pożądany spokój, podczas gdy pierś lekko oddychała. Nie było najmniejszego pozoru szkodliwej senności, której Blanka podlegała.
Tak minęło minut kilka, poczem Rodille powrócił, ostrożnie po schodach stąpając. Na progu przystanął, szukał wzrokiem dziecka, które też rychło odkrył.