Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dziewczyna — daleko piękniej niż u nas... lecz ja bym chciała przecież...
— Aha — przerwał jej bandyta szyderczym głosem — chciałabyś widzieć ojca. Jużem to kilka razy, a właściwie za wiele razy słyszał, moja mała, i powiedziałem ci już, że jeszcze dosyć wcześnie przybędzie, lecz zostaw mu do dyabła czas do tego.
Blanka spuściła główkę i milczała, ale jej bojaźń podwoiła się.
Rodille tymczasem dobył z kieszeni kawał pytlowanego chleba, w papier owinięty kawałek pasztetu, słomą oplecioną flaszkę i postawił to wszystko na marmurowym stole w pośrodku sypialni stojącym.
— Zapewne głodna jesteś — rzekł potem — i chcesz jeść.
Blanka pokiwała głową.
— Czemuż by nie? Toby było nie możliwe, gdyż jak się spodziewanm zapomniałaś rano zjeść śniadanie a w południe obiad. Teraz pojadę do twojego ojca, aby się pospieszył i przyszedł czemprędzej, a ty moje dziecię jedz i pij tymczasem. W tej flaszce masz doskonałe, słodkie wino, więc życzę ci dobrego apetytu i do widzenia.
Z temi słowy nędznik wyszedł z pokoju zostawiwszy Blankę z łakociami.
Zastawione jadło było wprawdzie bardzo proste, lecz nędza w gospodarstwie mechanika od kilku miesięcy była tak wielka, że ta skromna przekąska za prawdziwe gody ujść mogła.
Blanka była jak najmocniej przekonana, że wcale