Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— że te wyjaśnienia są nieprawdopodobne, ba nawet śmieszne, lecz cóż to ma do rzeczy? Czyż nie żyjemy w czasach, kiedy codziennie prawie mnóstwo rzeczy się sprawdza, którym przedtem nikt wiary dać nie chciał uważając je za mrzonki chorego umysłu! Dlaczego usiłujemy wszystkiemu zaprzeczyć, czego pojąć nie możemy? Dlaczego odrzucamy wszystko, co nam nie jest jasne jak słońce? To jest nieprawdopodobne, mówicie, lecz z drugiej strony przypuszczacie, że człowiek poczciwy w jednej nocy może się przeistoczyć na największego łotra, rozbójnika i mordercę. To jest o wiele większem nieprawdopodobieństwem i oburza mnie do żywego już sama myśl, że ktoś coś podobnego przypuścić może. Mnie przeciwnie zdaje się być rzeczą pewną, że ów nocny zbrodzień jest zbiegłym galernikiem, który w celu usunięcia od siebie wszelkiego podejrzenia wpadł na myśl odpowiedzialności za zbrodnię na człowieka niewinnego. Tu potwór jakiś zastawił sidła, i na Boga zaklinani was, strzeżcie się, abyście sami w nie nie popadli. Byłoby to dla mordercy wolnością, dla niewinnego śmiercią, a dla was panowie źródłem wiecznych zgryzot sumienia.
W miarę im dalej adwokat mówił, im się bardziej zapalał, o czem czytelnikom wyobrażenia nawet dać nie możemy, Vaubaron czuł że mu się coraz lżej na sercu robiło.
Oczy Vaubarona mową zajętego nie spoczywały ani na członkach trybunału sądowego, ani na sędziach przysięgłych, ani na tłumie słuchaczów, a pomimo tego zdawało mu się, że oczy widzów już nie