Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cież mowa ta trwała przeszło dwie godziny. Był to czas bardzo długi, a jednak wydał się krótkim dla zwięzłej i bogatej treści obrony.
Nigdy jeszcze żadna mowa nie była tak świetną i porywającą, jeszcze żaden mówca dotychczas nie przemówił tak dobitnie i do rozumu i do serca słuchaczy.
Vaubarona obrońca opuścił teraz zakres faktów i usiłował zachwiać głębokie przekonanie ogółu, pod ciężarem którego to przekonania nieszczęśliwy osłabł i upadł na duchu.
Skutek był widoczny, bo gdy swoje zapatrywania rozwijał, niejednokrotnie szmer zadowolenia dawał się słyszeć między tymi samymi słuchaczami, którzy dopiero co swej nieprzyjaźni ukryć nie mogli.
Adwokat mówił o przeszłości mechanika, wykazał nieskazitelność jego poprzedniego życia, jego niezmordowaną pracowitość, której się w niedostatku oddawał, godziny jego, które na poły pomiędzy gorzki trud i delikatne uczucia dla żony i dziecka podzielone były.
— Czyż to jest droga wiodąca do strasznej i nieludzkiej zbrodni, jakiej się człowiek dopuścić może? Niech każdy sądzi, kto mnie tylko słyszy, bo wiem z pewnością, że nie ma tu w sali nikogo ktoby się tak sądzić poważył.
Rzekłszy to, naprowadził potem że wnioski, za pomocą których opinia publiczna tak uporczywie na jego klienta winę zwala, słabną wobec wyjaśnień, jakie oskarżony podaje.
— Możnaby mi zarzucić — mówił mówca dalej