Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

żacy barona Viriville, którzy pierwsi z brzaskiem dnia zbrodnię odkryli. Po nich przesłuchano komimisarza policyi i inne urzędowe osoby podczas aresztowania obecne. Wreszcie złożył zeznanie jubiler celem skonstatowania, że zrabowany dyament od niego pochodził. Na tych osobistościach lista świadków była wyczerpana.
Z tych zeznań nie wypłynęło na jaw nic nowego, lecz zaważyły one ciężko na szali obwinionego i tak sędziowie jak i słuchacze mówili do samych siebie, że jeszcze nigdy żadna zbrodnia tak nie była jasną i niewątpliwą, jak obecna.
Gdy ukończono przesłuchanie świadków, udzielił prezydent głosu prokuratorowi, który już tylko mało co miał do dodania, poczem postanowił wniosek co do wydania wyroku na śmierć.
Adwokat zwrócił oczy na swego klienta i przeląkł się bladości jego twarzy.
Siły mechanika wyczerpały się do reszty. Usiłowanie, aby już samym widokiem nie okazać się przed publicznością winowajcą, doprowadziło go do ostatecznego znużenia.
— Nieszczęśliwy traci przytomność — rzekł prawnik do samego siebie.
Potem zbliżył się do Vaubarona i szepnął mu do ucha:
— Zdaje się, że panu jest niedobrze?
— Tak jest w istocie — wyszeptał oskarżony — serce mi pęka i jest mi tak, jakbym już miał umrzeć.
— Weź pan tę flaszeczkę i powąchaj.