Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie może się udać to mocne przekonanie zburzyć a choćby tylko zachwiać.
— Wszystko stracone — pomyślał.
Prezydent upomniał Vaubarona w jego własnym interesie, aby tej niezręcznej i śmiesznej obrony zaprzestał, która tylko zdrowe umysły słuchaczy oburzać może.
— Panie prezydencie — odpowiedział oskarżony — moje życie i dobra sława są w ręku Boskiem i Bogiem się świadczę, że to co powiedziałem, jest prawdą.
Śledztwo toczyło się dalej.
Nowy szmer podobny pierwszemu lecz o wiele słabszy dał się słyszeć, gdy mechanik wyraził, że dłutko, które mu okazano, sprzedał był w przededniu popełnionej zbrodni tandeciarzowi, który razem z nim ten sam dom zamieszkiwał.
— Ten tandeciarz znajduje się między powołanymi świadkami — zauważył prezydent — i może być zaraz przesłuchany.
Vaubaron zwiesił ponownie głowę, bo wiedział aż nadto dobrze, co pan Laridon odpowie.
Teraz rozpoczęło się przesłuchanie świadków, których liczba była bardzo skromna.
Pierwszym był Laridon. Drżąc od wzruszenia powiedział, co wiemy, to jest że od mechanika nigdy żadnej rzeczy za pieniądze nie nabył.
Potem przesłuchano owego woźnego, któremu oskarżony wręczył był krwią zbroczone banknoty od Rodilla otrzymane.
Po tych tak ważnych świadkach jawili się słu-