Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

było znakiem głębokich moralnych męczarni, jakie przebywał.
Zaledwie ostatnie słowa czytającego akt oskarżenia przebrzmiały, Vaubaron spuścł głowę i westchnął ciężko. Oblicze jego pozostało spokojnem, lecz zimny pot wystąpił mu kroplami na czoło.
Prokurator zabrał teraz głos, aby poprzeć oskarżenie i tak śledztwo rozpoczęte zostało.
Ponieważ czytelnikom naszym wiadome jest przesłuchanie podsądnego w kancelaryi sędziego śledczego już dawniej dokonane, więc nie potrzeba, abyśmy je na nowo powtarzali, gdyż przesłuchanie dawniejsze, a teraz przedsięwzięte było w zupełności jedno i tosamo.
Pytania prezydenta sądu tyczyły się tych wszystkich punktów, co do których pierwszy sędzia śledczy zapytywał. Vaubaron też jak dawniej, tak i teraz niemal te same dawał odpowiedzi.
Wystarczy zrobiona uwaga, że w chwili kiedy oskarżony o jawieniu się nocnego gościa mówił, dodając, że ten gość dał mu krwią zbroczone banknoty, — w całej sali powstał szmer niechęci i niedowierzania tak dalece, że prezydent był zmuszony oświadczyć publiczności, że będzie zmuszony sale zamknąć, jeźli słuchacze podobnego objawienia swego współudziału nie zaprzestaną.
Groźba ta skutkowała natychmiast, lecz opinia publiczna już się ustaliła. Adwokat widział teraz twarze sędziów przysięgłych, na których poczciwość lecz zarazem największe oburzenie malowało się i był zmuszony przyznać, że żadnej ludzkiej wymowie