Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czki w ścianie ukryte. Żandarmi podnieśli się machinalnie a wziąwszy mechanika pod ręce, zaprowadzili go do wielkiej sali, gdzie się odbywały posiedzenia przysięgłych i dali mu spocząć na ławie oskarżonych.
Zanim Vaubaron fatalny próg sali przekroczył usiłował zdobyć się na jak największą siłę ducha, na jak największą odwagę, co mu też w samej rzeczy było potrzebne. Straszliwe uczucie ścisnęło jego serce jakby śrubami, jakby w godzinie śmierci uczuł stygnącą krew w żyłach, widział jakby tylko przez mgłę zwrócone na się oczy mnóstwa ludzi i jakby oddalony huk fal obiły się słowa o jego uszy:
— Patrzcie, to on, rozbójnik i morderca.
Z odrazą odwrócił oczy od tej hydry z nieźliczonemi głowami. Zaćmiło mu się w umyśle i było mu tak, jakby mu się mózg w głowie obrócił.
Omal nie zemdlał albo nie oszalał, lecz szczęściem wzrok jego padł na Ukrzyżowanego, którego wizerunek spostrzegł na stole, za którym siedzieli sędziowie. W tej świątyni ziemskiej sprawiedliwości równie jak i w świątyni obraz ten jest na właściwem miejscu, bo religia i prawo będą po wszystkie czasy najtrwalszemi i najsilniejszemi podstawami, na których porządek świata jest zbudowany.
Widok ten ocalił Vaubarona, tak, że rychło przyszedł do siebie. W tej chwili przystąpił do niego adwokat i rzekł cichym głosem:
— Odwagi mój przyjacielu, jestem tutaj także.
Mechanik podziękował mu lekkiem skinieniem głowy i łagodnym lecz smutnym uśmiechem.