Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zawracały, biedak, dzięki znużeniu zasnął przecież następnej nocy na kilka godzin i chociaż sen jego był kilkakrotnie przerwany, to przecież pokrzepił go i wzmocnił po tylu bezsennie strawionych nocach.
Adwokat tymczasem wcale nie spał, ba nawet nie rozbierał się.
Doniosłość jego zadania i odpowiedzialność jaka na nim ciężyła nie dozwoliły mu wcale spoczynku.
— Chwila natchnie mnie — rzekł do samego siebie — i będę wpływać na słuchaczów nie suchem rozumowaniem, ale przemówię do ich serca i duszy. Obliczanie musi ustąpić miejsca uczuciu a tak duchowa improwizacya więcej mi dopomoże niż chłodne zastanawianie się.
Jan Vaubaron był dla niego obcym człowiekiem, lecz zarazem ofiarą i męczennikiem nieodgadnionego losu, a to go dlań tak dalece ujęło, że żaden trud nie wydał mu się nadto wielkim, byle tylko mógł dostarczyć dowodu niewinności oskarżonego. Adwokat niemal był pewnym powodzenia.
Lecz pewność ta poczęła ustępywać, a na jej miejscu wątpliwość i zniechęcenie rozpostarły szerokie ponure cienie, zanim kilka nocnych godzin minęło. Gdy wreszcie pierwsze promienie zorzy porannej świat oświeciły, prawnik blady na licu siedział jeszcze przy gorejącej lampie ręką o stolik oparty.
Na widok brzasku dnia zawołał:
— Więc dziś! Za kilka godzin stanę się narzędziem zwycięzkiej sprawiedliwości, albo moje słowa będą za słabe, abym mógł dopomódz nieszczęśliwemu