Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ocal mnie na miłość Boską i wszystko co ci świętem być może!
Adwokat wzruszony rzekł drżącym głosem:
— Użyję wszystkiego, czego tylko może użyć człowiek, chcący brata ratować, lecz do tego musisz mi pan także być pomocny.
— Jakimże sposobem? Cóż może człowiek o zbrodnię morderstwa i rabunku oskarżony?
— Pańskie zachowanie się w obec sędziów przysięgłych najbardziej mi dopomódz może i będzie potwierdzeniem prawdziwości słów moich. Uzbrój się pan na ostatnią godzinę sądu. Potrzebna jest panu odwaga i siła, abyś nie upadł na duchu pod ciężarem dowodów i wniosków.
— Jakto, czy pan nie żąda rzeczy niemożliwej odemnie? Czyż mogę pozostać spokojnym, jeśli mnie dotknie publicznie zarzut rozbójnictwa i mordu?
— Będzie to straszną dla pana męczarnią, lecz inaczej być nie może. Na pańskiej twarzy musi być widocznym wyraz niewinności, musisz zachować spokój i umiarkowanie poczciwego człowieka, na którego ciężkie lecz niesprawiedliwe padło podejrzenie. To obudzi najpierw we wszystkich wątpliwość a potem całą rzecz na pańską korzyść obrócić może. Moje słowa dokonają reszty a Bóg użyczy mojej wymowności potrzebnej siły.
Adwokat uścisnął rękę oskarżonego.
Bytność prawnika w kaźni trwała dłużej niż godzinę, a gdy wreszcie wyszedł, oskarżony był spokojniejszym i mniej rozpaczał niż dotąd.
Pomimo straszliwych myśli, które mu głowę