Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Co to jest do dyabła? Jak widzę, urwisz ten ma rogatą duszę, poczciwiec dawnoby tego nie wytrzymał.
Co tak nagle pojawiło się, było za dni parę rzeczywistością. Mechanik w jaki tydzień znajdywał się już na drodze niewątpliwego wyzdrowienia a po miesiącu o tyle przyszedł do sił, że go wzięto ze szpitala napowrót do zwyczajnego więzienia. Rozpoczęto na nowo dochodzenie sądowe a wreszcie ustanowiono termin ostatecznej rozprawy na czas najbliższego posiedzenia sędziów przysięgłych.
Wiadomość ta nie wzruszyła Vaubarona wcale, bo przebywszy dotychczasowe cierpienia stał się prawdziwie obojętnym na wszystko, co go dalej czekać mogło.
Młody adwokat nie opuścił ani jednego dnia, aby swego klienta nie odwidził i nie pocieszył, co zresztą wcale było zbytecznem.
Vaubaron przyjmował go zawsze uprzejmie, lecz nie korzystał z pociechy, a zresztą wołałby być samotnym niż przyjmować czyjekolwiek odwiedziny. Nie miał on już żadnej siły w sobie, aby mógł być wdzięcznym za przyjaźń.
Prawnik nie dał się tem odstraszyć, bo uczuwał głęboką litość dla nieszczęśliwego i był może jedynym człowiekiem, który wszystkie jego moralne katusze cenić umiał i stan jego duszy pojmował.
Ten stan mechanika pogorszał się z każdym dniem, a gdy w końcu prawnik w przededniu ostatecznej rozprawy do kazamaty oskarżonego wstą-