Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

oskarżony, zawikłany w niezbite chociaż zwodnicze dowody, otrzymał w głębokości więzienia wiadomości o śmierci żony i zniknięciu dziecka. To wyczerpało w nim ostatek sił, pokonało i zabiło podobnie jak błyskawica zabija.
Uczuł, że mu braknie odwagi i że w cierpieniu rozum utraci.
W ostatniej chwili błagał Boga, aby mu przebaczył i wołał obumierającym głosem:
— Marto czekaj na mnie, bo przybywam do ciebie!
Rzekłszy to rzucił się pomimo całej siły, z jaką go prawnik powstrzymywał, ku przeciwległej ścianie i uderzył głową o mur.
Krwią zalany padł na ziemię.
Przez kilka sekund stał prawnik milczący i nieruchomy obok życia pozbawionego ciała a potem chciał się szybko oddalić.
Pochylił się, wziął Vaubarona na ręce, złożył na, łożu i drżącą ręką badał ażali w nim serce jeszcze bije.
Zdawało mu się, że to dręczone serce na wieki bić przestało i że trup skostniał mu pod rękoma.
— Stało się — rzekł prawnik do samego siebie — już nie żyje. Oby się Bóg nad tym męczennikiem zlitował i wziął go do siebie.
Rzekłszy to, zapukał do drzwi, które natychmiast strażnik otworzył. Prawnik rozkazał sprowadzić więziennego lekarza.
Lekarz nie dał na się długo czekać, a wysłuchawszy, co się stało począł opatrywać na pozór nieżywego więźnia.
— Jak rzeczy stoją, panie konsyliarzu? zapytał