Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wcześnie. On jest jeszcze tu schowany, może tylko kilka kroków odemnie oddalony. O! znajdę go, znajdę, a wtenczas biada nędznikowi!
Niedaleko Rodilla leżała kupa klepek na ziemi. Bandyta wziął jednę z nich do ręki, aby mieć jakąś broń, ujął latarkę drugą ręką, powstał i na nowo rozpoczął poszukiwania, chcąc wynaleźć ukrytego złodzieja i skarby.
Nowe rozczarowanie czekało go teraz, mniej niebezpieczne dla życia, lecz zarówno srogie. Rodille myślał, że z piwnicy był tylko jeden wychód. Otóż co do tego osłabiona pamięć zawiodła go.
Mniej więcej na dziesięć stóp nad podłogą była dziura ubezpieczona żelaznemi, w krzyż złożonemi prętami. Dziurą tą można się było dostać na opuszczony, zaniedbany podwórzec domowy.
Dwie beczki, jedna na drugą postawione wystarczały, aby się dostać do otworu. Wyłamawszy okratowanie, można było ujść bezpiecznie.
Tą drogą zapewne Wicherek umknął, i z chwałą zakończył niebezpieczne przedsięwzięcie.
Ujrzawszy to Rodille osłabł na nowo. Siadłszy na wschodach oparł głowę o ręce i począł dumać.

VII.

Musimy opowiedzieć, jak się to wszystko stało.
Rana Wicherka nie była tak bardzo niebezpieczną, jak się to na pierwszy rzut oka wydawać mogło. Kula poszła w skośnym kierunku i drasnęła tylko skórę, nie naruszywszy czaszki. Skutek strzału nie był większy od uderzenia maczugą, czego sku-