Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— I dlaczego chcieliście mnie pozbawić wszystkiego, co posiadam?
— Niech pan o nas nie myśli tak źle — przerwał mu Miodziuś — to ten bezbożnik, ten łajdak Wicherek poddał nam tak niecną myśl.
— To też już odniósł zasłużoną karę ten głupiec.
— Bardzo słusznie, lecz co się nas tyczy, to przysięgamy panu na wszysztko co święte, że bez tego Wicherka nigdybyśmy nic podobnego nie uczynili.
Dobry ojczulek Legrip cieszył się jeszcze przez kilka chwil odniesionem zwycięztwem, a w końcu przemówił:
— Jesteście w mojem ręku i mogę rozporządzać waszem życiem i śmiercią. Mógłbym was obydwu zabić i niktby mnie o to do odpowiedzialności nie wezwał. Przepiłowaliście kratę w oknie, wybiliście szybę, dokonaliście zbrodniczego włamania się. Miałem po sobie prawo koniecznej obrony. Mimo tego wszystkiego, chcę wam przebaczyć i wrócić wolności, iżbyście się gdzieindziej dali powiesić. Nie zapominajcież, że wam stary łotr życie darował, chociażeście na to niczem nie zasłużyli.
Po tych słowach Rodille pocisnął trzonek u stolika i łapki uwolniły zdobycz.
Bandyci poczęli teraz nacierać nogi, które zaledwie do chodu zdolne były, a wprawiwszy wstrzymany obieg krwi w jaki taki ruch, poczęli gorącemi słowy wynurzać staremu Legripowi swoją wdzięczność i uznanie jego wspaniałomyślności.
Rodille słuchał szyderczo uśmiechnięty i kiwał