Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przyszedłem, aby was zabrać ze sobą.
Miodziuś powstał od stołu i wyszedł. Po nim rychło pospieszyli towarzysze.
W kilka chwil potem znajdywali się wszyscy trzej przed tajemniczemi drzwiami ojca Legripa, i naradzili się, któreby okno było najsposobniejsze do obrobienia. Wreszcie Miodziuś dobył pilnika z kieszeni i począł piłować kraty okienne.
Jakkolwiek złodziej w podobnej czynności niepospolicie był biegły i zręczny, tak przecież pomimo tego nie mogło się obejść bez lekkiego szelestu, który Rodilla ze snu obudził.
Przepiłowanie żelaznej kraty jest bardzo uciążliwą pracą, toż po pięciu minutach zadyszany Miodziuś, ocierając pot z czoła, oddal pilnik Rypciowi, który rozpoczęte dzieło bez zwłoki dalej prowadzić począł. Wreszcie to zajęcie przeszło z kolei na Wicherka, który jednorazowego przerznęcia sztaby żelaznej szczęśliwie dokonał.
Praca szła zwolna, lecz w końcu zbliżyła się ku ostatecznemu celowi, gdy już trzy grube pręty żelaza przepiłowane zostały.
W pół godziny potem okno było już ochronnej kraty pozbyte i tylko szyby przejścia broniły.
Co teraz było potrzeba zrobić, to było już tylko dziecinną zabawką, i w minucie zrobił Rypcio w szybie mały otwór. W otwór ten wsadził Wicherek swą długą, prawdziwie małpią rękę a odsunąwszy rygle, okno otworzył.
Rodille siedział jeszcze ciągle za kratą, nieruchomy jak posąg zotrzymując oddech w sobie. Ręce