Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

moją szpadę z Toledo, panowie, taka noc jak dzisiejsza bardzo mi się podoba, bo ciemno, oko wykol, a przecież widać. Jużeście załatwili interesy? ja także. Każdy za siebie, a pan Bóg za wszystkich.
Wyrzekłszy te słowo, którym gestykulacya lubianych aktorów towarzyszyła, wykręcił pirueta a usiadłszy potem pomiędzy Rypciem a Miodziusiem przemówił cichym głosem:
— Czy już dawno na mnie czekacie?
— Już dosyć dawno ty nicponiu — odpowiedział Rypcio — i nieobecność twoja już się nam wydała podejrzaną.
— Co? moja nieobecność? Tego u mnie nie ma — odpowiedział Wicherek — lecz jestem punktualny jak zegar słoneczny. On na Palais-Royal nie prześcignie mnie w dokładności.
— Mówże raz rozumnie — rzekł Miodziuś — czy ztamtąd przychodzisz?
— Zapewne i powinniście wiedzieć, żem całe dwie doby czatował. Czy tego nie dosyć? Żaden urwisz na świecie więcej zrobić nie może.
— I cóż nam masz do powiedzenia?
— To tylko, że wiem dobrze, jak wielkie skarby ojciec Legrip posiada, lecz nie wiem wcale, gdzie mieszka, bo na plac pod Neuilly przychodzi tylko wtenczas, kiedy mu Richard doniesie, że jesteśmy w stanie dać się ostrzyc jak niewinne owieczki.
— Więc Legrip tej nocy nie wrócił?
— Ani tej nocy ani tamtej.
— Więc zaniechałeś wszystkiego?
— Najzupełniej, niech mnie dyabli porwą, nie spu-