Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zresztą woli on raczej podzielić z nami kasę tego starego łotra, niż zarobić sobie naszym kosztem kilka nędznych talarów jako Judasz.
— Uspokaja mnie to, że ręczysz za niego. Jakże sądzisz, czy wiele możemy pochwycić, jeźli się uda?
— Bez wątpienia. Ten dom jest cały pełen złota od góry do dołu, nie licząc ni srebra ani kosztowności.
— Czy myślisz, że się dziś powiedzie?
— Mojem zdaniem im prędzej, tem lepiej, lecz to wszystko zależy od wiadomości, jakie Wicherek ze sobą przyniesie.
Zaledwie te słowa wyrzeczone zostały, dały się słyszeć pospieszne kroki od strony ulicy, poczem rychło drzwi się otworzyły. Będący w karczmie spojrzeli z wyrazem niepokoju ku drzwiom, lecz rychło uspokoili się, bo przybyły był ich dobrym znajomym.

IV.

Wicherek był nawskroś paryskim urwiszem, bandytą, ulicznikiem, żartownisiem. Miał on nawet pretensye do wykształcenia, lecz do codziennego użytku posługiwał się złodziejskim żargonem, który niepospolicie zbogacił komicznemi zwrotami w teatrach na Boulevard używanemi, dokąd dosyć często udawał się.
Stanąwszy na progu, oddał ukłon, który zapewnie Pierrotowi z teatru Funambulles ukradł i rzekł:
— Dobry wieczór, koledzy, jak się powodzi? Codziennie lepiej, nieprawdaż, u mnie także. Na