Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zawsze ciekawi. Zresztą jaki taki, w służbie nieco gorliwszy żandarm mógłby panu nieprzyjemość sprawić. Tu, gdy ja jestem przy panu, rzecz się ma zupełnie inaczej, więc możesz pan z tego korzystać.
Guern wszedł z towarzyszem do wcale pokaźnego zajazdu, nad bramą którego przytwierdzony był wieniec z jedliny. Zaledwie przekroczyli próg domu, spostrzegli żandarma, który ich zmierzył surowym wzrokiem a potem surowym, rozkazującym głosem przemówił:
— Gdzie macie wasze papiery ludzie? Pokażcie mi je!
Vaubaron począł drżęc na całem ciele i był bliski omdlenia. Malé przeciwnie począł się śmiać na całe gardło i rzekł:
— Czcigodny panie żandarmie! Papierów nie mamy żadnych, ale bo też wcale ich nie potrzebujemy. Zaraz to pan zobaczysz.
Rzekłszy to, krzyknął donośnym głosem:
— Ile! ojcze Lehnédé, pójdź no tu, bo jesteś potrzebny!
— A! do tysiąc diabłów, to ty kochany Malé Guern! Witam cię, witam! Cóż robi twoja godna małżonka?
— Cóż więc, czcigodny panie żandarmie? rzekł Malé z dumą do reprezentanta władzy publicznej.
— Widzi pan, że tu mnie znają dobrze. Także to jest jasną rzeczą, że jeźli chcesz schwytać zbiegłego skazańca, to nie przy mnie możesz go poszukać.
— No, tak odpowiedział żandarm — lecz któż to jest ten, co z wami idzie?