Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jak mi Bóg miły, nie potrzeba tyle. Przyniosę panu resztę drobniakami. Kupię też panu mięsa i butelkę wina. To pana lepiej pokrzepi, niż wódka. A teraz połóż się pan znowu na sienniku. Śpij pan i bądź spokojny. Wrazie gdyby podczas mojej niebytności przybyli znowu żandarmi, to moja baba będzie ich umiała odprawić.
Vaubaron poszedł za wskazówką, jakiej mu udzielił Guern, który też natychmiast do miasta się udał.
Po kilku godzinach Guern powrócił z miasta i musimy powiedzieć, że o zdradzie ani nawet nie pomyślał. Jakkolwiek było mu bardzo przykro, że sto talarów utracił, tak przecież ani mu postało w głowie, aby je mógł zarobić zdradzając człowieka, który mu życie ocalił.
Wszedłszy do chaty Guern dobył z torby perukę, białego chleba, butelkę wina i ćwierć jeszcze całkiem świeżej cielęciny.
W ciągu dnia nie zdarzyło się nic uwagi godnego. Wieczorem dopiero przybyli żandarmi z powrotem i zatrzymali się przed chatą. Opowiadali oni, że daremne były ich wszystkie poszukiwania w całej okolicy, że wcale nie mogli odnaleźć śladu zbiega i że wielkiej liczbie okolicznych wieśniaków nie lepiej się powiodło.
— Ten dyabeł — rzekł brygadyer — musi mieć związek z piekłem, bo się czyni niewidzialnym. Gdyby inaczej było, tobyśmy go niezawodnie w ręce dostali byli.
Zapadła noc. Vaubaron spał spokojnie, a gdy