Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— To jeszcze nie wszystko — mówił Guern dalej — w tem podartem ubraniu pójść nie możesz. Każdy, ktoby cię tylko spotkał, chwyciłby za kołnierz.
— Cóż potrzeba zrobić? — zapytał Vaubaron.
— Musisz się pan przebrać inaczej.
— Zkądże wezmę ubranie?
— To bagatela. Dam panu moje własne suknie. Nie są one ani piękne, ani nowe, ale dla wieśniaka wystarczają i dla pana będą dobre. O to nie ma troski żadnej, lecz co i innego bardzo mnie niepokoi.

XXXIV.

— Cóż panu leży na sercu? zapytał Vaubaron.
— Leży mi na sercu rzecz — odpowiedział Guern — na pozór błaha, lecz w istocie bardzo ważna.
— Cóż to takiego?
— Potrzeba koniecznie, abyś pan miał perukę, bo po ostrzyżonej głowie każdy z łatwością poznałby w panu zbiegłego więźnia. W Brest mógłbym nabyć perukę, lecz nie mam kredytu a nie posiadam ani jednego sous. Tak, gdybym ja miał pieniądze, wszystkoby się łatwo dało zrobić.
— Mam wprawdzie niewiele — odpowiedział Vaubaron — lecz myślę, że na ten wydatek jeszcze zawsze wystarczy.
— Hura! — krzyknął Guern — jeźli tak, to dobrze. Dawaj pan pieniądze. Natychmiast pójdę do miasta i za dwie lub trzy godziny będę z powrotem.
Vaubaron dobył z sakiewki dwudziestofrankówkę i dał ją gospodarzowi.