Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

soką stertę, za którą przygotowali dla Vaubarona łoże, używszy do tego własnego siennika.
Gdy łoże już było gotowe, przemówił Guern:
— Za tym chrustem możesz pan spać spokojnie i nie potrzebujesz się niczego obawiać. Jeźli posłyszysz jaki szelest lub głosy, to ani piśnij. Niezawodnie z brzaskiem dnia przybędą żandarmi i stróże i będą się dowiadywali. Jestem pewny tego, że ani im w głowie nie postanie, że Guern może dać schronienie zbiegowi z galerów.
Vaubaron podziękował swemu osobliwszemu gospodarzowi.
Maryca nie dała mu dokończyć lecz krzyknęła przerażona:
— Panu idzie krew. Miejsce, gdzie stałeś jest krwią zbroczone. Czyś pan raniony?
— Tak jest w istocie.
— Gdzież to?
— W ramię. Wasz pies mnie ukąsił, gdy się broniłem.
Kobieta obnażyła natychmiast ramię zbiega i badała ranę, która nie będąc niebezpieczną była przecież znaczną, bo ostre zęby brytana wbiły się w mięśnie aż do nagiej kości. Kobieta obmyła ranę słoną wodą, zatamowała krew i przewiązała ramię. Potem mechanik rzucił się na przygotowane łoże i zapadł rychło w głęboki sen, z którego dopiero późno w dzień się obudził.
W tej chwili zimny pot wystąpił mu na czoło i skronie, bo posłyszał chrzęst ostrogowy odgłos ciężkich butów i uderzanie szablami o ziemię. Czte-