Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Dlatego, że mnie pan wydasz i sprzedasz za pieniądze.
— Co? Pan mnie masz za łotra i Judasza? — zawołał Guern pełen oburzenia. — Gonię za skazańcami, to prawda, lecz pan mi uratowałeś życie, chociaż poszczułem mego psa na niego, nie jesteś więc dla mnie zbiegiem, lecz bratem, a tego się nie zdradza.
— Czy dobrze słyszę? — zapytał Vaubaron nie mogąc dać wiary temu niespodziewanemu szczęściu — więc pan nie chcesz korzystać z mego osłabienia, nie chcesz mnie związać i zawlec do Bagno?
— Ja tych wszystkich stróżów, profosów, nawet samego pana komisarza więziennego odpędzę.
— I chcesz mi być pomocny?
— Ile moich sił starczy, myślę nawet, że mogę poręczyć, że za dwa dni będziesz ztąd bardzo daleko.
Te słowa z taką prostotą wyrzeczone, usuwające wszelkie podejrzenie, napełniły duszę zbiega niewymowną radością i wdzięcznością. Łzy zalały jego oblicze. Zlazł z łoża i rzucił się przed Maló Guernem na kolana. Tuląc jego ręce do serca łkał i wymawiał niezrozumiałe słowa.
Takie porywy są zaraźliwe.
Może po raz pierwszy w życiu Guern miał łzy w oczach. Odwrócił głowę i otarł oczy grzbietem swych twardych, nabrzmiałych rąk, podczas gdy Maryca ani nawet myślała o tem, aby ukryć wzruszenie i powstrzymać łzy obfite.
Maló przecież przerwał szybko tę podniosłą chwilę, podźwignął Vaubarona i rzekł: