Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Dlaczegożby nie miał żyć ten szlachetny dobroczyńca?
— Dlatego, że się wcale nie rusza i jest zimny jak lód.
— Zupełnie taksamo jak o tobie przed chwilą można było powiedzieć. Nie trap się kochany mężu. Tyś przyszedł do siebie sam przez się, więc i on zapewne taksamo do siebie przyjdzie.
— Co my z tym nieborakiem poczniemy, jaką sobie damy radę?
Bretańczyk nigdy nie jest do gruntu złym, nigdy nie jest zatwardziałym, niepoprawnym zbrodniarzem i niecnotą.
W głębi duszy nawet u najwyrodniejszego dziecka tego granitowego kraju tkwi wrodzona wierność, podobnie iskrze kryjącej się w twardym kamieniu, która przecież za lada silniejszem uderzeniem dobyta być może.
Nie podlega wątpliwości, że Maló Guern i jego żona Maryca byli złymi ludźmi, lecz z drugiej strony jest rzeczą niemal pewną, że bez nałogu do lenistwa i pijaństwa byliby wcale dobrymi ludźmi, w każdym razie zaś nie można było wątpić, że uczucie wdzięczności pomimo wszelkich złych narowów w nich nie zamarło.
— Hm! — powtarzał Maló Guern — co my poczniemy z tym biedakiem?
— Niezawodnie bylibyśmy łotrami bez czci i wiary — odpowiedziała żywo Maryca — bylibyśmy warci stryczka szubienicznego, gdybyśmy go tu zostawili.