Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jednakowoż rzecz była zawsze bardzo niebezpieczna, bo błyskawice rozświecały ciemności a karabiny żołnierzy niosły bardzo daleko.
Mimo to atoli bohatyr nasz wziął się śmiało do dzieła, rozwinął i przymocował sznur.
Przy świetle błyskawicznem spojrzał na dół i obaczył okoliczne pola prawie w niezmierzonej głębokości pod sobą. Mur u stóp wału tak dziwnie był oświecony i spód tak w cieniu pogrążony, że widok tej głębi przedstawiał się jako przepaść bezdenna.
— Miałem nadzieję — pomyślał Vaubaron — i oszukałem się. Sznur mój jest za krótki. Jestem zgubiony. Ha! cóż robić? Życie moje jest w ręku Boga. Nie szukam śmierci, ale los fatalny może mnie życia pozbawić.

XXIX.

Gdy wyrzekł te smutne słowa, bohatyr nasz zdjął sznur z bioder, przymował jeden koniec, a drugi na dół spuścił. Potem chwycił się obiema rękoma sznura i począł złazić. Wiatr dął szalony i tłukł nieszczęśliwym po murze. Krzaki tu i owdzie ze szczelin muru wystające rozdzierały mu ciało. Musiał się strzec, aby ócz nie postradał. Mimo tych przeciwności lazł przecież na dół ostrożnie i zwolna, bo chciał oszczędzić sił, które mu były potrzebne. Od czasu do czasu zatrzymywał się na krótką chwilę, aby odpocząć i tchu zaczerpnąć. Tak minęło może z dziesięć minut, które mu się wydały całą wiecznością.