Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

W dziesięć minut potem dziecię ponownie usnęło. Rodille wziął je ostrożnie na ręce, zaniósł do łóżka a potem udał się do gabinetu, gdzie się rzucił na materac i także rychło usnął.
Bandyta przez ciągłe czuwanie w ciągu swego zbrodniczego żywota, zaostrzył sobie zmysł słuchu do wysokiego stopnia doskonałości i nazwyczaił się do nader czujnego snu. Około północy zerwał się, był zaraz przytomny i zapytał samego siebie:
— Co to ja słyszę?
Uszu jego dolatywał lekki, zaledwie słyszalny szelest, pochodzący od piłowania pilnikiem, którym wprawna ręka władała.
Opuścił też zaraz łoże, na którem spoczął w ubraniu i zbliżył się do okna gabinetu.
Szelest nie ustawał.
Bandyta chciał już okno otworzyć dotknąwszy się palcem rygla, gdy w tem powstrzymał się i rzekł do samego siebie:
— Ktoś widocznie piłuje u kraty dolnego okna. To zaiste śmiechu warte.
Potem opuścił gabinet i udał się bez światła wschodami na dół, gdzie wstąpił do sali w przyziemiu znajdującej się.
Z największą ostrożnością i nie robiąc najmniejszego szmeru, otworzył jednę połowę dobrze przylegającej okiennicy, poczem przyłożył ucho do szyby, lecz ku niemałemu zdziwieniu słyszał teraz szelest pilnika mniej wyraźnie niż na górze.
Pomyślawszy chwilę, rzekł:
— Ach, to nie do mnie. Ta okoliczność dowodzi,