Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

należą?
— Tak moje dziecię, to wszystko jest dla ciebie, lecz pod tym jednym warunkiem, że będziesz wesoła i niczego nie będziesz się więcej obawiać.
— Jabym nie miała być wesoła, gdy wiem, że mój ojciec jest teraz szczęśliwy, że go jutro uściskam i za to wszystko podziękuję? Ach, matka ucieszy się też bardzo, gdy zobaczy te kosztowności. Zaprowadź mnie pan zaraz do matki. Nie prawdaż, że pan to uczynisz? Mój Boże! Moja matka musi się nudzić bezemnie.
— Dziś już jest zapóźno, a potem matka na cię wcale nie czeka, bo wie, że dziś do domu nie powrócisz.
— A cóż, czy mam tutaj dzisiaj nocować?
— Tak jest moja duszko, i spodziewam się, że się u mnie bać nie będziesz.
— Nie, mój panie, bać się nie będę, bo mam zaufanie do pana i wiem, że mój ojciec także panu ufa.
— Zjedz że teraz wieczerzę i połóż się do łóżka.
— Wszakże ja już zjadłam wieczerzę.
Rodille uśmiechnął się i rzekł:
— Czy nie masz apetytu?
— Nie, nie mam go wcale.
— To nic nie znaczy, siadaj tylko i jedz, a apetyt się znajdzie.
Dziecię mogło wprawdzie myśleć, że nie dłużej spało jak tylko dwie godziny, lecz żołądek jego nie oddawał się żadnym marzeniom, zaledwie przeto przysmaki spostrzegło, wzięło się też zaraz najchętniej do nich, jedząc i pijąc do woli.