Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Nagle podniósł oczy w górę i nowa myśl zaświtała mu w głowie. Przed nim sterczał wysoki mur, który oddzielał jak wiemy dziedziniec więzienny od podwórca przyległej kasarni. Jeźli mu się uda przesadzić ten mur, to jeszcze mógł mieć nadzieje.
Tymczasem coraz bardziej zbliżały się kroki ludzi, którzy go gonili. Już byli prześladowcy przed bramą i połowa dziedzińca była jasno oświecona. Zanimby otworzono bramę, zbieg musiał już być po drugiej stronie muru. Nie tracąc drogiego czasu Vaubaron odwinął sznur z bioder i zarzucił na mur.
Szczęśliwym sposobem stalowy hak u końca sznura przytwierdzony uczepił się gzymsu za pierwszym rzutem. Zbieg chwycił teraz sznur rękami i spinając się po guzach w kilku sekundach już był na murze. Zaledwie się tam dostał, otworzono bramę i kilkunastu zbrojnych klnąc i złorzecząc weszło z latarniami na dziedziniec. Zbieg zwinął sznur, który mu jeszcze w innej potrzebie mógł służyć i bez namysłu spuścił się ostrożnie po murze na dół. Jakkolwiek mur był na piętnaście stóp wysoki, uskutecznił to bez szkody dla siebie i znalazł się na podwórzu kasarni dla marynarki. Gdy się tu dostał, był wprawdzie od prześladowców murem oddzielony lecz nie było jeszcze zbawienia, bo, aby rzec prawdę, mechanik zamienił tylko jedno więzienie na drugie nie mniej niebezpieczne. Na podwórcu kasarniowem rozstawione były czaty, zresztą cała kasarnia dwukrotnym wystrzałem była wzburzona. Żołnierze na pół ubrani biegali jak o-