Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

za wczesną była moja nadzieja, bo teraz jestem niechybnie zgubiony!

XXVI.

Dagobert ponownie naładował wystrzelony karabin a Vaubaron machinalnie trzymał się żelaznych prętów wysokiej bramy, nie wiedząc, co czynić. Był jak piorunem rażony. W głowie mu się kręciło i nie mógł skupić myśli. Ten stan jednakowoż nie trwał długo. Zbieg przyszedł po kilku sekundach do siebie i pomyślał:
— Wszystko stracone. Pomimo tego chcę walczyć do ostatniej chwili i nie ulęknę się niczego nawet krwi przelewu, byłem tylko mógł wolność odzyskać.
Potem rzucił się całą siłą ciała i spadł na dół, na dziedziniec więzienny. Jakkolwiek wysokość bramy była znaczną, przecież zbieg nie odniósł żadnego szwanku. Powstał na nogi i począł uciekać.
Ale ucieczka była tu prawie nie możliwa. Dokądże miał uciec, gdy dziedziniec zewsząd był zamknięty i miał tylko jedno wyjście przez żelazną bramę?
Vaubaron słyszał już głosy zbliżających się ludzi i już błyszczały światła latarek. W tejże chwili padł drugi strzał z karabinu Dagoberta, który teraz już na oślep palnął, bo oczywiście nic więcej widzieć nie mógł.
— Umrę więc — pomyślał mechanik. Nigdy rąk moich krwią, nie zbroczyłem, lecz teraz gotów jestem to uczynić, bo chcę umrzeć, chcę aby mnie zabili.