Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rękoma, aby go wiatr nie zgasił. Zbliżywszy płomyk do ust, zapalił fajkę z krótkim cybuszkiem, którą trzymał w zębach. Fajka ta była to sztuka nieoceniona. Była z białego gipsu, lecz przez częste używanie stała się czarną jak węgiel. Fajka ta, która pierwotnie tylko dwa centimy kosztowała była przedmiotem zazdrości wszystkich kolegów, a Dagobert tak się nią zachwycał, że nawet najgorszy tytoń, jaki z niej palił, doskonale mu smakował. Dagobert nie oddałby jej za nic w świecie i w całem Bagno wiedziano, że się nigdy z nią nie rozstawał. Dagobert nazywał swą fajkę Uryką, a to było nazwisko sławnej murzynki, głośnej bohatyrki senzacyjnego romansu, który na początku bieżącego stulecia powszechnie był czytywany.
W chwili zapalania fajki, po nad złożone dłonie tworzyły rodzaj pieca, Dagobert rzucił okiem pomimowolnie na bramę i krzyknął z przestrachu. Ulubiona Uryka wypadła mu z ust na kamienie i rozsypała się w tysiąc kawałków. W tejże chwili Dagobert pobiegł do strażniczej budki, chwycił za karabin, złożył się, dał ognia celując ku bramie a potem krzyknął donośnym głosem:
— Do broni! Do broni!
Można się łatwo domyśleć, co było. Szczęście opuściło Vaubarona i słaby blask zapalonego zapałka wystarczył, aby go Dagobert mógł ujrzeć na bramie siedzącego. Wedle rozkazu żołnierz dał natychmiast ognia i mechanik słyszał kulę, która mu mimo lewego ucha świsnęła.
— Mój Boże — rzekł zbieg do samego siebie —