Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

właśnie ku niemu zbliżali się.
Niewątpliwie była to straż, która czaty naokoło Bagno stojące w pewnych godzinach zmieniała.
Vaubaron wiedział dobrze, że ta straż z dwunastu dobrze uzbrojonych ludzi składała się, którzy mieli surowy nakaz, aby bez wahania się użyli broni, gdyby cokolwiek podejrzanego spostrzegli.
Było rzeczą pewną, że straż za chwilkę do bramy się zbliży.
Czy można było przypuścić, żeby zbieg mógł ujść uwadze tych ludzi, którzy jak psy gończe do tropienia włożeni byli i w ciemnościach doskonale śledzić, szukać i słuchać umieli?
Przed chwilą Vaubaron nie posiadał się z radości i myślał, że jest ocalony, a teraz wyrzekł smutny ciche słowa: — jestem zgubiony.
Zbieg zamierzył już w pierwszej chwili skoczyć na ziemię, lecz wkrótce postanowił inaczej, a to z dwu powodów.
Naprzód brakowało czasu, aby. mógł zleźć i oddalić się tak daleko, aby nie był widziany, a potem nie miał już siły aby się mógł po raz drugi wdrapać na bramę.
Jedynem więc, co w obecnem położeniu mógł uczynić było to, że postanowił z poddaniem się czekać na ludzi, którzy go niezawodnie zoczą i jak psa zastrzelą. Za chwilę ludzie zbliżyli się do bramy i jasne światło rozprószyło ciemności, które dotychczas zbiega ogarniały.