Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ścieradło i rozciął wzdłuż na kilka części.
Z jednego kawałka zrobił zatwór, aby nim dozorcy usta zatkać, inne zaś związał w długi sznur.
Potem zbliżył się ostrożnie na palcach nie robiąc najmniejszego szmeru do łóżka dozorcy. W tej chwili dozorca nagle się obudził i począł wymawiać niezrozumiałe słowa.
Vaubaron stanął jak wryty i czuł, że serce w nim bić przestało.
— Jeźli się obudzi — pomyślał — i krzyknie wołając o pomoc, jestem zgubiony.
W tej krytycznej chwili nie namyślał się długo, lecz poskoczył do łóżka dozorcy z gwałtownością jaguara, który się rzuca na upatrzoną zdobycz.
Kolanami ścisnął ramiona dozorcy, wetknął mu zatwor w gębę a potem silnie chustką przewiązał.
Dozorca nie miał czasu wydać najmniejszego głosu.
Jakby piorunem rażony otworzył osłupiałe oczy, nie wiedząc co się z nim dzieje.
— Niezawodnie jestem zabity pomyślał i nie było nic, coby bardziej do prawdy było podobne.
Vaubaron czuł dobrze, jak okropnym musi być przestrach dozorcy. Ulitował się nad nieszczęśliwym i szepnął mu do ucha:
— Wszelki opór byłby daremnym, poddaj się przeto i bądź spokojny, bo nic złego ci nie zrobię.
Biedakowi nic to nie pomogło wcale, bo nawet nie rozumiał, co Vaubaron powiedział i począł drżeć na całem ciele.
Mechanik nie tracił chwili, aby dzieło ukończyć.